Na liście wydarzeń wiążących się ze stresem opracowanej przez dwóch psychiatrów – Thomasa Holmes’a i Richarda Rahe – święta z rodziną znajdują się na 42 miejscu. Przyporządkowano im wartość 12 punktów. Dla porównania -100 punktów wiąże się ze śmiercią współmałżonka – pierwszą pozycją na liście. Z badań wynika, że jeśli suma różnych stresogennych wydarzeń w ciągu roku daje wynik powyżej 300 – prawdopodobieństwo zachorowania na którąś z poważnych chorób powiązanych ze stresem w ciągu następnych dwóch lat wzrasta do 79%.
Święta z rodziną są jednym z najniżej punktowanych wydarzeń na tej liście. Wyżej jednak niż niewielkie wykroczenie prawne. Czyli, jeśli dostaniemy mandat za przekroczenie prędkości, to prawdopodobnie zestresujemy się mniej niż spędzając święta z rodziną.
Myśląc chłodno święta powinny być rozumiane jako wydarzenie jednoznacznie pozytywne, przyjemne, a przez to może łatwe. Skąd stres? Po pierwsze pamiętajmy, że stres to nie tylko dyskomfort i narażenie na chorobę, ale też mobilizacja, której pewien poziom jest nam potrzebny do sprawnego działania. Zabierając się za lepienie uszek na pełnym luzie moglibyśmy skończyć po kolacji. Gotowość do energicznego podejmowania działań, myślenie organizacyjne, koncentracja na celu pomaga nam osiągnąć sukces w jego realizacji.
Drugą stroną medalu jest to, że im więcej energii wkładamy w drogę do celu, tym bardziej chcielibyśmy być zadowoleni z efektów. Stres, który mobilizuje nas do sprawnego działania, wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki zmienia się w obawy przed oceną. Po pierwsze własną – czy na pewno wszystko odbywa się tak jak chcę. Po drugie – rodziny – czy rodzina dostrzeże i zauważy mój wkład, czy praca zostanie doceniona. Po trzecie – spotkania rodzinne to często okazja by dać upust różnym emocjom – nie koniecznie takim, z którymi każdy czuje się dobrze. Komentarze, pytania, oceny, uwagi – jeśli przywiązujemy do nich dużą wagę prymat świąt nad mandatem drogowym na skali stresu może się wydawać uzasadniony.
Wskazówka, by nie przejmować się zanadto może brzmieć w tym miejscu jak truizm. Z pewnością jednym będzie łatwiej to osiągnąć, innym trudniej. Pomocne mogą być niektóre techniki, jak wizualizowanie sobie z wyprzedzeniem tego jak będzie miło, jak przebiegną święta, jak będę się czuć, jak poradzę sobie w trudnej sytuacji, żeby nie stracić równowagi?
Nie warto powtarzać sobie komunikatów zaczynających się od „nie” jak „nic nie popsuje mi tego dnia” czy „nie dam się zwariować” – podpowiadamy w ten sposób nieświadomości scenariusz, którego nie chcemy. Nasza uwaga zaczyna koncentrować się na sygnałach mogących prowadzić na manowce, a nie na tym co może być dla nas dobre. Myślmy więc pozytywnie: „to będzie dobry czas”, „spędzimy święta w miłej atmosferze” (albo przynajmniej spokojnej).
To, co jednak najskuteczniejsze, to świadomość i utrzymywanie uwagi na tym, co w świętach najważniejsze. Jeśli skupiamy się na wartościach materialnych, które podlegają ocenie, uzależniamy swoje samopoczucie od kaprysu innych. Szukając wartości duchowych nastawiamy się na doświadczenia innego rodzaju. Może dzięki temu będzie nam łatwiej przyjmować krewnych takimi jakimi są.